Po przytoczeniu artykułu ks. Markiewicza

Prof. Groch zadaje sobie pytanie: czy przewidywania w nim zawarte spełnią się tak,  jak widzenie z 1863 roku? Potem stwierdza: „wielka ich część się już dosłownie sprawdziła i istnieje możliwość urzeczywistnienia reszty”. Nie ulega wątpliwości, że te oczekiwania prof. Grocha z 1937 r. w znacznym stopniu spełniły się. Czy spełnią się następne? To pytanie pozostawić wolę bez odpowiedzi. Natomiast wszystkim, którzy podchodzą do przewidywań Markiewicza z roku 1911 z lekceważeniem i zarzucają im nadmierny idealizm, nierealność zupełną chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną refleksję prof. Grocha: „Skończywszy o wizji z roku 1911, przeczuwam możliwość zarzucenia mi romantyczności politycznej i społecznej przez tak zwanych realnych polityków. W ewentualnej odpowiedzi na taki zarzut zaznaczam z góry, że ja go się nie obawiam, gdyż historia po wojnie światowej (chodzi o II wojnę światową) będzie nadal obfitowała w różne niespodzianki, przewidywane tylko przez garstkę ludzi mądrych i świątobliwych. A do tych zaliczam naszego Księdza Markiewicza, którego znałem osobiście, którego mądrość, świątobliwość oraz poświęcenie dla Ojczyzny i Kościoła do dziś dnia podziwiam i z którym kilka razy rozmawiałem o przyszłych zawikłaniach politycznych i socjalnych. Światową wojnę przewidywał Ks. Markiewicz dokładniej, niż najbystrzejszy statysta zawodowy. Przed trzydziestu ośmiu laty, w przerwie dyktowania mi artykułu pt. «Nasze gwiazdy przewodnie», w ten mniej więcej sposób o niej mówił: «Będą oblegali Przemyśl i (pukając palcem w czoło) Kraków, a koło nas, przez Miejsce Piastowe, pójdą Moskale na Węgry, a potem będąsię cofali». Przepowiadał także, że na podwórzu zakładowym będą stały armaty i inna broń, a Zakładowi wychowawczemu nic się nie stanie. Przepowiedział nawet Tadeuszowi Rozwadowskiemu (generałowi) zasługi w wojnie o Polskę, o czym może poświadczyć jego rodzina. O końcu zaś tej wojny tak się wyrażał: «Wszyscy przegrają nawet ci, którzy zwyciężą albowiem nawzajem się zniszczą Padnie bardzo wiele ludzi od kul, wymrze jeszcze więcej z głodu zarazy, a kaleki i sieroty będą zapełniały domy. Ale na pierwszej wojnie jeszcze się nie skończy nieszczęście ludzkie. Koniec jej nastąpi, aż narody uznają się za braci, aż wolność Polski będzie zupełnie zabezpieczoną. Kończąc o Ks. Bronisławie Markiewiczu, w uwadze zaznaczam, że badałem długo jego przewidywania i doszedłem do przekonania o możliwości ich realizacji w większym lub mniejszym stopniu, a nawet w całości.