Wieczny student cda

Niżej daleko zachodu słońca pokazała się od tych wyżej bardzo odmienna osoba, na wspaniałym siedząca majestacie, z twarzą ogromną i wojenną przed jej stolicą stał okrutny lew, a ten z otwartej paszczęki wyrzucał płomień, coraz bardziej się szerzący. Wokoło tej osoby gromadziło się bardzo wielkie wojsko. Lubo zaś pomiarkować nie można było, czyli ten wybuchający ogień z paszczy Iwa bił na Polaka, to jednak jawnie się wydawało, że cały obłok z tym widokiem prosto ciągnął się jakoby ku Krakowowi. Te dwie osoby siedzące wkrótce powstały z wojskiem ludzi, jakoby z różnych narodów zebranym, przeciwko osobie po lewej stronie Polaka stojącej, i tak stało się wielkie zamieszanie. W innym miejscu z daleka wydawały się różne osoby, częścią po polsku, częścią po cudzoziemsku ubrane, które sobie jakby wzajemnie oddawały listy; te zaś czytając wielkie frasunki, pomieszanie, zadziwienie, trwogę i smutek na sobie wydawały. To gdy się dzieje, osoba także z różnym ludem, blisko Krakowa, jakoby przy granicy węgierskiej stojąca, uderzyła na drugą i wstępnym bojem obadwa wojska mocno się starły. Polak zaś stał jak przedtem smutny zawsze, za szablę się trzymający. Odstąpiły na moment od siebie z wojskami owe osoby, grożąc sobie wzajemnie, a tak niezadługo znów się porwały i mocno biły. Ta wojna dosyć długo trwając, tak się nam obiema rzetelnie wydawała, że w tym wojsku można było rozeznać: Niemców, Tatarów, Kozaków i różnie ubranych żołnierzy. Widać było spadające z Kozaków głowy, jednych rannych, drugich zupełnie zabitych i upadających, płynącą krew i konie ludzi tratujących.