Nie mógł w żaden sposób dostać się z powrotem na pokład spokojnie dryfującej po morzu „Mary Celeste”. Uczepiony kurczowo resztek mostku, utrzymywał się na powierzchni wody przez wiele dni. W końcu nieprzytomny i półżywy został wyrzucony na północno-zachodni brzeg Afryki. W swoich dokumentach Fosdyk opowiada bardzo zręczną historię. Nadal jednak podstawowa zagadka pozostaje bez rozwiązania, a mianowicie w jaki sposób „Mary Celeste” dopłynęła do miejsca, w którym ją znaleziono. Ponadto w dokumentach Fosdyka są pewne błędy dotyczące dość istotnych elementów, których nie można pominąć. Fosdyk mówi, że „Mary Celeste” ważyła sześćset ton. W rzeczywistości miała tylko jedną trzecią tego tonażu. Ponadto Fosdyk stwierdza, że załoga składała się z Anglików, co również nie jest zgodne z prawdą, większość bowiem stanowili Holendrzy. Ale przede wszystkim wysoce nieprawdopodobny zdaje się fakt, że wokół statku, który wedle danych „Dei Gratia” poruszał się z prędkością kilku węzłów, mógł pływać człowiek w pełni ubrany. Choć opowieść Fosdyka jest niejasna i zawiera wiele nieścisłości, jednak nikt dotychczas nie podał lepszego wyjaśnienia tej tajemniczej sprawy. Istnieje małe prawdopodobieństwo, aby po ponad stu latach, które upłynęły od tego wydarzenia, można było powiedzieć
o nim coś więcej. Tak więc zagadka „Mary Celeste”, statku, który sam żeglował po oceanie, pozostanie na zawsze nie rozwiązana.