W pokoju sypialnym stało wymyślne łoże z baldachimem, materacem, kapą, dwiema poduszkami wszystko starannie wycięte z lodu. Był tam nawet precyzyjnie wyrzeźbiony model zegara i oczywiście inne meble, jakie zazwyczaj umieszcza się we wnętrzu mieszkalnym.
Najbardziej zdumiewającym elementem dekoracyjnym był prawdziwych rozmiarów słoń, na którym siedział człowiek z lodu, ubrany w lodowy kostium. W ciągu dnia z trąby słonia leciał siedmiometrowy strumień wody. W nocy zaś używano gazu, żeby słoń zionął ogniem. Trębacz ukryty w środku udawał ryki zwierzęcia. Przed pałacem stało sześć lodowych armat i dwa zrobione z lodu moździerze. Wyliczono dokładnie ilość prochu, jakiej można do nich używać, i wystrzelono wiele razy, bez szkody zarówno dla nich samych, jak i zebranych dokoła ludzi. Jedyną rzeczą, której nie wykonano z lodu, był płot wokół pałacu utrzymujący w pewnej odległości ciekawskich. Pałac nie miał być bowiem ekstrawagancją pomyślaną ku rozbawieniu publiczności, lecz okrutnym żartem. Książę Michał Aleksiejewicz Golicyn rozgniewał carycę, ponieważ bez jej zgody ożenił się z Włoszką wyznania rzymskokatolickiego, która wkrótce po ślubie umarła. Anna zmusiła księcia, aby odgrywał umizgi i starania o rękę błazna. Ale ta kara jej nie zadowoliła. Caryca zażądała ponownego ożenku księcia i sama wybrała mu oblubienicę – była nią wyjątkowej brzydoty służąca kałmucka. Lodowy pałac wybudowano na miodowy miesiąc młodej pary. Nieszczęśni oblubieńcy zostali przewiezieni w klatce na grzbiecie słonia, a za nimi szła procesja groteskowych postaci ludzi i zwierząt. Para została publicznie umieszczona na łożu w lodowej sypialni.