Przystojny, osiemnastoletni monarcha zawładnął jednak wyobraźnią Bawarczyków i starał się udowodnić, że będzie sumiennym władcą.
Kiedy Ludwik miał piętnaście lat, usłyszał po raz pierwszy Lohengrina Wagnera. Już wówczas oczarował go Wagnerowski świat legendy germańskiej. Kiedy wstąpił na tron, kompozytor ukrywał się przed wierzycielami. Król wysłał sekretarza, aby go odszukał. Wysłannikowi udało się odnaleźć Wagnera. Kompozytorowi polecono udać się do Monachium, gdzie miały zostać spłacone wszystkie jego długi. Otrzymał też obietnicę zaspokojenia wszelkich potrzeb, by mógł bez przeszkód i trosk kontynuować dzieło życia. Taki był początek wielkiej przyjaźni. Ludwik podziwiał kompozytora, uwielbiał jego towarzystwo i oddał się całą duszą artystycznym przedsięwzięciom Wagnera. Ale ekstrawagancja muzyka przybrała rozmiary iście królewskie. W Bawarii buntowano się przeciwko kosztom, jakie ponosił skarb państwa, spełniając zachcianki geniusza. Pewnego razu Wagner wysłał swoją przyjaciółkę, aby podjęła z banku uposażenie od króla. Zostało jej wypłacone drobnymi monetami w workach; by je przewieźć, musiała wynająć dwa powozy. Być może bank zrobił to z premedytacją, aby podburzyć przeciwko Wagnerowi opinię publiczną… Kiedy kompozytor zaczął się wtrącać w sprawy polityki państwa, miara się przebrała. Ludwikowi oświadczono, że musi wybierać między osobistymi przyjaciółmi a obowiązkami publicznymi. Ze smutkiem postanowił zaakceptować swoje królewskie powinności i poprosił kompozytora, aby opuścił Monachium. Jednak pozostał wierny tej przyjaźni aż do śmierci Wagnera.