Na początku lat dziewięćdziesiątych szerzej znana stała się kolejna polska stygmatyczka, Jadwiga Bartel. Ta prosta, wiejska kobieta, bez wykształcenia, całe życie pracowała we własnym gospodarstwie. Urodziła się w Wielkanoc 1911 roku w Kiełpinie, w województwie toruńskim. Od dzieciństwa wyróżniała się pobożnością. Po wyjściu za mąż dużo wycierpiała, bo mąż okazał się okrutny. W 1950 roku miała wizję Chrystusa, który zapowiedział, że obdarzy jąłaskami. Jeszcze tego samego roku niespodziewanie w miejscu publicznym pojawiły się u niej krwawienia na czole. Od tego czasu regularnie co piątek, w godzinach popołudniowych, mistyczka przeżywała cierpienia Męki Pańskiej. Rany na czole, rękach, a także boku pojawiały się nieprzerwanie przez 33 lata, czyli okres życia Chrystusa. Potem zaniknęły. Po pewnym czasie zaczęły powracać. Od 1992 roku stygmaty ukazują się znowu regularnie co piątek. Towarzyszą temu inne, trudne do wyjaśnienia, zjawiska. W lutym 1992 roku na dużym posągu Matki Bożej Niepokalanej pojawiły się nagle krwawe łzy. Wcześniej już w 1986 roku krwawymi łzami płakał też jeden z obrazków maryjnych.
Pani Bartel miewa prywatne objawienia Matki Bożej. Zdarzają się one między innymi w czasie specjalnych nabożeństw maryjnych, odprawianych 13 dnia każdego miesiąca, z wyłączeniem piątków (jest to nawiązanie do daty objawień fatimskich). Wszystkie orędzia są spisywane i gromadzone. W całości ukazać się mają jednak dopiero po śmierci stygmatyczki. We wrześniu 1992 roku odwiedziłem wizjonerkę zamieszkującą w Radominie (woj. toruńskie). Zapoznałem się z niektórymi objawieniami i przeprowadziłem rozmowę. Ponieważ stygmatyczka utraciła słuch, pytania przekazywałem pisemnie.