Następnie zapłaciła za przewiezienie jej przez rzekę Potomac i w ten sposób wkroczyła którejś nocy na terytorium Unii. Pierwsze dni były niebezpieczne i pełne niewygód (noclegi w stogach siana, zdobywanie żywności, wymyślanie wiarygodnych historii, które wyjaśniały jej samotną podróż). W tych przeżyciach niewiele było z jej marzeń o chwale wojny. A jednak bardzo się jej podobało życie włóczęgi. Prawdopodobnie nowa rola zaspokajała jej nieokiełznaną potrzebę przygód i namiętną chęć przeżywania niebezpieczeństw. Dotarła do Waszyngtonu. Tam przywdziała lepsze stroje i stanęła w jednym z najelegantszych hoteli. Udawała nieszczęśliwą, lecz lojalną zwolenniczkę Unii, twierdząc, że jej mąż zginął na wojnie. Potrafiła wzbudzać współczucie i sympatię. Wkrótce zawarła cenne znajomości z politykami i generałami. Nie traciła czasu i zbierała istotne informacje. Zadając z pozoru niewinne pytania i nigdy nie okazując zbytniej dociekliwości, dowiedziała się o przyszłych posunięciach wojskowych Unii. Odkryła, że szykuje się masakra w Kentucky i atak na Nowy Orlean. Prowadząc akcję szpiegowską na własną rękę, Loreta narażała się na wielkie niebezpieczeństwo. Gdyby ją zdemaskowano, z pewnością otrzymałaby wyrok śmierci. Jednak udało jej się wrócić szczęśliwie i przekazać zdobyte informacje Konfederacji. Następnie podjęła na nowo obowiązki żołnierskie w armii.