„Porucznik Buford” wziął udział w pierwszej bitwie pod Buli Run. Po wielu godzinach zażartych i krwawych walk udało się konfederatom odeprzeć armię Unii. Na polu bitwy pozostało około pięciu tysięcy rannych i zabitych, ale Loreta nie czuła się tym wcale wstrząśnięta. Wszelka kobieca wrażliwość i delikatność jakby zniknęły wraz ze zdjęciem sukien. O bitwie napisała potem: „To był niezapomniany widok, cudowne widowisko, którego nie stworzy żadna wyobraźnia ani nie odda najlepszy nawet opis. Z tego przeżycia nie zrezygnowałabym za nic. Wynagrodziło mi wszelkie trudy, które przeszłam, i wszelkie niebezpieczeństwa, jakie zagrażały mnie i mojej kobiecej reputacji. Najważniejsze, że w tym wspaniałym żywym dramacie uczestniczyłam jako aktor, a nie jedynie widz”. Namiętność walki była w niej silniejsza niż oddanie monotonnym obowiązkom żołnierskiego życia. Kiedy stwierdziła, że w najbliższej przyszłości nie zapowiadają się żadne spektakularne działania, zdecydowała na pewien czas porzucić rolę porucznika i przedsięwziąć na własną rękę zuchwałą akcję szpiegowską. Uważała, że potrafi przeprowadzić śmiałą wyprawę, która dostarczy konfederatom cennych informacji. Pisała: „To dostarczy mi emocji, których łaknę, i pozwoli zademonstrować umiejętności i talenty w służbie Konfederacji”.